NaStyku.pl

Warto być przyzwoitym

Jedni w chwilach zwątpienia i zdezorientowania, czy świat rzeczywiście nie oszalał, uciekają w sferę muzyki, inni idą biegać albo na siłownie, a jeszcze inni sięgają po książkę.

Jedni w chwilach zwątpienia i zdezorientowania, czy świat rzeczywiście nie oszalał, uciekają
w sferę muzyki, inni idą biegać albo na siłownie, a jeszcze inni sięgają po książkę (oczywiście są również inne sposoby, ale to sprawa już naprawdę bardzo indywidualna).
Dla mnie receptą na koniec ciężkiego dnia jest książka i to o bardzo różnorodnej treści, od
Milenium Stiega Larssona, poprzez tematykę górską np. „Broad Peak Niebo i Piekło”, a skończywszy na „Nic nadzwyczajnego” Michała Rusinka o Wisławie Szymborskiej albo „Kapelusz na wodzie gawędy o księdzu Tischnerze” Wojciecha Bonowicza (rewelacja, pełna humoru i góralskiego dowcipu). W wypadku tych pierwszych czytelnika pochłania akcja i wydarzenia, te ostatnie w sposób niesamowity pokazują nas Polaków w bardzo życiowych sytuacjach i „chwilami życie bywa znośne” cytując Wisławę Szymborską.
Właśnie w niedzielę, 19 lutego, minęła 95 rocznica urodzin Władysława Bartoszewskiego, niesamowitego człowieka, więźnia KL Auschwitz (numer 4427), uczestnika Powstania Warszawskiego, żołnierza AK więzionego przez władze PRL, a w latach 1995-2001 ministra spraw zagranicznych RP i autora ponad 40 książek.

Kierował się życzliwością i pomimo doświadczeń II wojny światowej (a może właśnie dlatego) jedną z najważniejszych dla niego kwestii było budowanie dialogu polsko-niemieckiego, bo tylko w dialogu, i to szeroko rozumianym, widział sens współczesnej polityki. Był ostry w swoich wypowiedziach i w stosunku do swoich rodaków, ale nigdy na arenie międzynarodowej. Prestiż i autorytet Polski to była dla niego wartość największa.
Zawsze też szukał pozytywnych rozwiązać, dla których bazą byłaby choćby wątła nić porozumienia. Bo jak mawiał: „Jeżeli wszystko nas dzieli, to dialog nie ma sensu”. Wiedział również, że w polityce nie zawsze gra się fair, stąd też: „Jeżeli polityka ma polegać na wielkim kłamstwie, to ja będę mówił, że do Oświęcimia wpakowali mnie Francuzi”.

Profesor Bartoszewski urodził się tuż po zakończeniu I wojny światowej, wychowywał w Polsce międzywojennej, wielokulturowej, gdzie jego kolegami zabaw na podwórku były również dzieci żydowskie (świetnie znał język jidysz). Miało to również wpływ na jego działalność w okresie okupacji w Radzie Pomocy Żydom „Żegota”, co zostało uznane przez niektórych, już w tzw. wolnej Polsce, za okazję do przypisywania mu pochodzenia żydowskiego i okazywania z tego powodu niezadowolenia w trakcie uroczystości państwowych. Jak to skomentował? „ Kto gardzi ludźmi, obojętnie z powodów wyznaniowych, z powodów rasowych, z powodów ksenofobii wobec kogokolwiek, wobec ludzi pochodzenia ukraińskiego, niemieckiego, żydowskiego…ten przede wszystkim gardzi sobą”.

O polityce mawiał: „Jeżeli będziemy tylko krzyczeć o Polsce, to może wychylić się Pan Bóg z płonącego krzaka i zapytać, jaka ma być ta Polska?”. Tak, to był POLITYK wielkiego formatu.  Dowcipny, skromny, człowiek o wielkim sercu. Ceniony przez polityków europejskich, z Niemiec, z Francji… A w Polsce ? No właśnie, nie każdy akceptował styl wypowiedzi Profesora i jego „romans” z PO. To było dla wielu nie do „przełknięcia”. Wszystko, czego dokonał przez całe swoje życie i jak służył Polsce było w ostatnich latach odbierane przez pryzmat walki politycznej. Pewnie dlatego właśnie mawiał: „Kocham moich rodaków, choć doprowadzają mnie do cholery”.

I naprawdę kochał rodaków i kochał Polskę. Obejmując funkcję ministra spraw zagranicznych ani tytuły, ani finanse nie miały dla niego znaczenia. Mógł przecież poświęcić się pracy naukowej jako historyk i prowadzić nadal wykłady na uczelniach polskich i niemieckich. Jednak wszystko podporządkował Państwu i Polsce. Niektóre portale internetowe podważają wiarygodność i uczciwość Władysława Bartoszewskiego, ale do tego już pewnie się przyzwyczailiśmy. Mamy wolność słowa i wyboru. Ja wybrałam książki i postać Profesora. Bo nie chodzi o kolejny pomnik, ale o pamięć ludzką, która jest tak zawodna.

Aktualna ocena: 0,0/5
Oceń zdjęcie:
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym jeszcze nie napisaliśmy? Pisz na adres e-mail: lub daj znać nam na Facebooku.

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

fot. Organizator

Spektakl: Kolacja na cztery ręce

Kultura
wtorek, 02 kwietnia 2024, 08:54
Hotel Turyński w Lipsku. Jest rok 1747, przy jednym stole zasiadają wybitni kompozytorzy: Jerzy Fryderyk Haendel oraz Jan Sebastian Bach…Historia, która się nie wydarzyła, ale w teatrze wszystko jest możliwe.

Zobacz również