NaStyku.pl

Anna Lipiak: Muzyka jest dla mnie jak powietrze, jest niezbędna do życia

Anna Lipiak to młoda i obiecująca pianistka. Jest laureatką wielu prestiżowych konkursów muzycznych. Naukę gry na fortepianie rozpoczęła w wieku 6 lat w Szkole Muzycznej I i II stopnia w Zgorzelcu w klasie Cezarego Kłosa.
Anna Lipiak
Anna Lipiak

Anna Lipiak to młoda i obiecująca pianistka. Jest laureatką wielu prestiżowych konkursów muzycznych. Naukę gry na fortepianie rozpoczęła w wieku 6 lat w Szkole Muzycznej I i II stopnia w Zgorzelcu w klasie Cezarego Kłosa. W najbliższy piątek po raz kolejny zagra podczas „Muzycznych Piątków”, organizowanych przez Miejski Dom Kultury w parku im. ks. Popiełuszki.

Tak pokrótce, czym się teraz zajmujesz?

Od roku mieszkam i studiuję w Bydgoszczy na Akademii Muzycznej im. F. Nowowiejskiego w klasie prof. Katarzyny Popowej-Zydroń i prof. Jerzego Sulikowskiego. Są to, ośmielę się stwierdzić, najwybitniejsi pedagodzy w polskim szkolnictwie artystycznym. W najbliższym roku wraz z wykonaniem recitalu dyplomowego, ukończę studia magisterskie na tejże uczelni. W tym roku znacznie ożywiło się też moje życie artystyczne. Odwiedziłam z tournee koncertowym Włochy, Norwegię oraz kilka polskich miast. Do nowych doświadczeń mogę dodać fakt, iż rozpoczęłam działalność pedagogiczną. Od tego roku pracuję z pięciorgiem uczniów ze znacznymi sukcesami. Podczas naszej współpracy moja 12-letnia uczennica została laureatką trzech znaczących w Polsce konkurów.

Znalazłaś się wśród siedmiu laureatów konkursu Studencki Nobel. Otrzymałaś główną nagrodę w kategorii „sztuka”. Jak to jest być jedną z najlepszych studentek w Polsce?

To ogromne wyróżnienie i duża satysfakcja, kiedy widzę, że moja działalność jest doceniana. To pokazuje, że ogromny wkład pracy i energii w muzykę ma sens. Ale nigdy nie podchodzę ambicjonalnie do tego rodzaju konkursów. Miałam przygotowane wszystkie dokumenty już z innych wniosków stypendialnych, więc postanowiłam zaaplikować myśląc z przymrużeniem oka, że zabawnie byłoby dostać Nobla.

Konkurencja była duża? Co zdecydowało o wygranej?

Niestety nie wiem ile osób aplikowało, zgłosiłam się w ostatni dzień przyjmowania wniosków, właściwie przez przypadek. Myślę, że w kategorii sztuka najważniejsza jest działalność artystyczna czyli koncerty, recitale, zwłaszcza te o randze międzynarodowej. Liczył się dorobek z całego okresu studiów, więc od roku 2011 nazbierało się sporo sukcesów również dotyczących międzynarodowych konkursów pianistycznych. To wszystko umożliwiło mi również zdobycie właściwie najważniejszej dla mnie nagrody. Gdyż w tym roku zostałam laureatką jednego z najbardziej prestiżowych w Polsce programów rządowych dla twórców do 35. roku życia programu „Młoda Polska”, otrzymałam grant na zakup fortepianu, a zarazem możliwość spełnienia mojego największego marzenia.

Czym dla Ciebie jest muzyka?

Muzyka jest dla mnie właściwie sensem życia, a zarazem sposobem na życie. Trochę jak powietrze, jest niezbędna do życia.  Jeśli zbyt długo nie ćwiczę, autentycznie czuję się chora. Ciekawe jak nasze przyzwyczajenia mogą kreować nasze życie. Kocham grać, po prostu. Kiedyś, gdy byłam dzieckiem może to była tylko odskocznia, w której mogłam chować jakieś dziecięce zmartwienia, dziś jest też zawodem i obowiązkiem. By utrzymać odpowiedni poziom i dokonywać postępu trzeba ćwiczyć. Ale jestem niezmiernie szczęśliwa, bo wiem że nie ma nic innego na świecie co mogłabym robić z takim zapałem i miłością. Nie ma chyba lepszego sposobu na dobrą pracę jak łączenie pasji i miłością.

Myślałaś żeby spróbować swoich sił w Konkursie Chopinowskim?

Do tego pytania najlepiej byłoby wrócić za 3 lata, kiedy już będziemy tego pewni. Ale myślę, że warto byłoby spróbować, było to dla mnie kiedyś marzenie. Dziś wiem, że nie jest to jedyna droga promocji i wybicia się, ale z pewnością chciałabym, by kiedyś nie żałować.

Szkoliłaś się pod okiem wielu wybitnych pianistów i pedagogów. Z kim najlepiej Ci się współpracowało i dlaczego?

Przez wiele lat podejmowałam współpracę z Alexey’em Orlovetskym z Sankt Petersburga, bardzo mnie otworzył artystycznie i pomógł zrozumieć, że przychodzi taki moment w życiu każdego artysty, kiedy sam dla siebie jest najlepszym nauczycielem, musi wiedzieć jak chce i może zagrać, by jemu się to podobało i by był w stanie zachwycić tym innych ludzi. Pomimo różnych kursów najwięcej dał mi mój nauczyciel Grzegorz Niemczuk, pomógł zmienić technikę, otworzyć serce, wzmocnić palce, zmienić sposób zapamiętywania, można by rzec, narodzić się artystycznie ponownie. Poświęcił mi bardzo dużo czasu i serca, planując również moją karierę, konkursy, na które powinnam jechać, artystów, których warto było poznać. Przy dłuższej współpracy bywam nieznośna, ale trzeba przyznać, że głównie dzięki niemu jestem w stanie spełniać marzenia. Wielu artystów miało na mnie wielki wpływ, poznany w zeszłym roku Dang Thai Sohn (zwycięzca Konkursu Chopinowskiego w Warszawie w 1980 r.) to z pewnością najbardziej inspirujący i magiczny człowiek dla jakiego miałam zaszczyt grać i słuchać jego gry i wskazówek, takie spotkania zawsze zmieniają, czy Boris Petrushansky, który jako Rosjanin mieszkający we Włoszech (chyba lepszego połączenia dla melodyjności być nie może) pokazał mi potęgę śpiewu. My pianiści możemy tylko naśladować innych muzyków, skrzypków, śpiewaków, gdyby nie szukać głębi w fortepianie nie dałoby się tego słuchać, to prawie instrument „perkusyjny”! „Uderzamy” w klawisz, on podnosi młotek, który uderza w strunę, nie możemy kreować dźwięku od początku do końca a poza tym on zanika, jest coraz cichszy, możemy tylko magicznie oszukiwać rzeczywistość i kreować piękno i atmosferę, inspirując się innymi muzykami i ich pięknem dźwięku.

Jak potoczyły się Twoje plany? Pamiętam, jak mówiłaś, że zamierzasz zdawać na uczelnię muzyczną do Berlina, Wiednia lub Hannoveru? Udało się?

Tak, zdawałam do Wiednia do Universität für Musik und darstellende Kunst w zeszłym roku, niestety chętnych na studia magisterskie było 70 osób, przyjęli 3. Grałam jako pierwsza osoba, 20 minut wcześniej niż było to zaplanowane, to zawsze element dyskomfortu, nie byłam rozegrana, ani nawet przebrana. Ale nie żałuję, ogromnie się cieszę, że udało mi się zdać do Bydgoszczy. I spełniło się moje małe marzenie, bo dostałam się do klasy Pani profesor Popowej-Zydroń, u której wolne miejsce w klasie jest praktycznie obecnie niemożliwe, była pedagogiem zwycięzcy Konkursu Chopinowskiego w Warszawie, Rafała Blechacza. Przez wiele lat „męczyłam” ją, by mnie przyjęła i w tym roku powiedziała mi, że „kropla drąży w skale” i się zgodziła. Wiem, że to niezwykle inspirująca artystka i dlatego to gwarant postępu w grze na fortepianie. Zazwyczaj człowiek ma jakiś plan, a w moim przypadku wychodzi, że „Ktoś tam na górze” ma jeszcze lepszy. To mi naprawdę dodaje sił i wiary.

Z czym kojarzy Ci się Zgorzelec?

Zgorzelec to mój dom, kojarzy mi się najbardziej z rodziną, przyjaciółmi, szkołą muzyczną, Miejskim Domem Kultury. Spędziłam tu tyle lat, zawsze ciepło będę je wspominać i chętnie tu wracać. Pomimo, że bywam tu coraz rzadziej nigdy nie czuję się tu obco.

W piątek spotkamy się w Zgorzelcu podczas „Muzycznych Piątków”. Jaki repertuar zaprezentujesz?

W piątek zagram bardzo zróżnicowany repertuar, poczynając od bardzo znanych romantycznych utworów Franciszka Liszta jak np. Marzenie Miłosne czy Parafraza koncertowa z opery Rigoletto Verdiego, poprzez pełne tęsknoty utwory Fryderyka Chopina, żartobliwą i bardzo radosną Sonatę C-dur op. 2 nr 3 Ludwiga van Beethovena, kończąc na istnie wirtuozowskim popisie ponownie Lisztowskim, zabrzmi Etiuda a-moll ze zbioru Transkrypcji Paganiniego. To z pewnością wszystkim znane wariacje na temat 24 kaprysu Niccolo Paganiniego, który był skrzypkiem i w czasach romantyzmu „idolem” wszystkich kobiet, które mdlały podziwiając jego szaleńcze umiejętności gry.

Może zaprosisz mieszkańców Zgorzelca na muzyczną podróż…

Chciałabym bardzo serdecznie zaprosić wszystkich na najbliższy piątkowy koncert na godzinę 18.00 do Parku Popiełuszki koło MDK w Zgorzelcu, miejmy nadzieję, że dopisze pogoda, a z mojej strony zrobię co mogę, by dać Państwu poprzez muzykę, chwilę zapomnienia i przyjemności, pobudzając myśli i serce do odczuwania. Sama inicjatywa Miejskiego Domu Kultury wydaję mi się fantastycznym pomysłem, ja najlepiej czuję się właśnie w otoczeniu natury. Muzyka trochę dusi się w pomieszczeniach, to w naturze, w życiu i żywych relacjach kompozytorzy znajdują inspirację do tworzenia.

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na koncercie!

Fot.: archiwum własne Anny Lipiak

Aktualna ocena: 0,0/5
Oceń zdjęcie:
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym jeszcze nie napisaliśmy? Pisz na adres e-mail: lub daj znać nam na Facebooku.

Tagi

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

fot. Organizator

Spektakl: Kolacja na cztery ręce

Kultura
wtorek, 02 kwietnia 2024, 08:54
Hotel Turyński w Lipsku. Jest rok 1747, przy jednym stole zasiadają wybitni kompozytorzy: Jerzy Fryderyk Haendel oraz Jan Sebastian Bach…Historia, która się nie wydarzyła, ale w teatrze wszystko jest możliwe.

Zobacz również